Google Website Translator

piątek, 24 lutego 2012

WYWIAD Z PROF. STANISŁAWEM CZACHOROWSKIM

A oto obiecany “wpis specjalny”! Mam przyjemność zaprezentować wywiad z Prof. Stanisławem Czachorowskim, znanym polskim hydrobiologiem i entomologiem, jak również popularyzatorem nauki. 

Profesor Stanisław Czachorowski
Profesor Czachorowski jest profesorem nadzwyczajnym na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie, w Katedrze  Ekologii i Ochrony Środowiska. Zawodowo zajmuje się między innymi rozmieszczeniem chruścików (sympatycznych owadów wodnych) w Europie Środkowej i Wschodniej, ale znany jest też ze swojej aktywności popularyzatorskiej. Pan Profesor od 2005 roku prowadzi blog “Profesorskie gadanie”. Jest on również opiekunem Studencko-Doktoranckiego Koła Naukowego Ekologów, zainicjował i prowadzi kawiarnię naukową w Olsztynie oraz aktywnie udziela się w mediach (lokalne gazety, radio, Internet). Więcej o Profesorze można przeczytać na jego stronie lub w Wikipedii

Pan Stanisław był tak miły, że odpowiedział na kilka moich pytań dotyczących popularyzacji nauki w Polsce. Jego wypowiedzi dają wiele do myślenia w kontekście rzeczy, które dyskutowaliśmy przy okazji wpisów “Jak popularyzować naukę” (w części pierwszej, drugiej oraz trzeciej) i “Po co popularyzować naukę”. Zapraszam do lektury i do dyskusji!



Katarzyna Kulma:  Czy nauka w Polsce jest popularna? I czy Pana zdaniem staje się mniej czy bardziej? Czy istnieją pola w popularyzacji nauki, które w przeszłości działały lepiej niż obecnie?

Stanisław Czachorowski: Moje odpowiedzi będą bardzo subiektywne, oparte tylko na osobistych odczuciach. Nie prowadziłem żadnych badań w tym kierunku.
Pytanie trudne, bo różne jest rozumienie nauki (jako wiedzy lub zawodu). Sądząc po różnych konkursach wiedzy, po ogromnym sukcesie Centrum Nauki Kopernik, różnych pikników naukowych, to na pewno nauka jako poznawanie świata jest popularna. Jakkolwiek w szkole suche podawanie wiedzy (bez eksperymentów) bywa nudne. Moim zdaniem ze względu na coraz lepsze metody upowszechniania wiedzy, popularyzowania się różnych festiwali naukowych, interaktywnych muzeów oraz coraz większej liczby wykształconych przyrodniczo osób, nauka staje się coraz bardziej popularna. Coraz więcej osób interesuje się nią w formie kształcenia ustawicznego (np. modne są uniwersytety trzeciego wieku, istnieją praktycznie w każdym miasteczku powiatowym) oraz kształcenia pozaformalnego. Wynika to z głębokiej ludzkiej potrzeby poznawania i rozumienia świata. Tak więc zainteresowanie światem jest czymś immanentnie ludzkim i odwiecznym.
W przeszłości (mam na myśli 20-30 lat temu) więcej było popularyzacji wiedzy w mediach w ramach misji publicznej. Było więcej programów telewizyjnych i radiowych w mediach państwowych. Teraz znacznie więcej jest popularyzacji wiedzy w telewizjach prywatnych (płatnych). Media publiczne w znacznym stopniu o upowszechnianiu wiedzy zapomniały. Wyjątkiem jest II program radia.

KK: Jak Pan ocenia poziom "popularnej nauki" w Polsce? Czy czegoś brakuje? Czy istnieją pola zaskakująco dobre? Czy polska popularyzacja nauki ma w sobie coś specyficznego?

SC: Moim zdaniem poziom popularyzacji wiedzy i nauki jest coraz wyższy i coraz bardziej profesjonalny. Coraz więcej instytucji, w tym państwowych, dostrzega wartość popularyzacji wiedzy. Brakuje popularyzacji w mediach publicznych. Chyba w odniesieniu do Polski można mówić o wyjątkowo licznych piknikach i festiwalach naukowych. Ale niestety nie mam dobrych i wystarczających danych do porównań międzynarodowych. Być może duża popularność różnego typu interaktywnych i internetowych form upowszechniania wiedzy wiąże się z dużą liczbą młodych Polaków uczących się i studiujących.

Prof. Czachorowski ze studentami "w terenie"


KK: Jak działa współpraca między naukowcami i dziennikarzami w Polsce? Czy widzi Pan sposoby polepszenia komunikacji między tymi światami?

SC: Współpraca ta jest słaba, ale wydaje mi się, że systematycznie się poprawia. Naukowcy chcą w coraz większym stopniu kontaktować się z dziennikarzami, a dziennikarze w coraz większym stopniu dostrzegają w nauce (instytucjonalnej i indywidualnych kontaktach) źródło ciekawych i wartościowych „newsów”.  Nieporozumienia wynikają z odmiennych stylów komunikacji. Naukowcy są zazwyczaj zbyt skoncentrowani na stylu publikacji naukowej i nie rozumieją odmienności innych form komunikacji, z kolei dziennikarze w dużym stopniu są w wielu dziedzinach niedokształceni i zadają banalne, pośpieszne pytania. Żeby sensownie pytać, trzeba mieć wiedzę, a na jej uzupełnienie – czas. W pośpiechu i konieczności przygotowywania szybkich i krótkich „materiałów”, brakuje im czasu na dobre przygotowanie się przed kontaktem z naukowcem. Z kolei naukowcy zbyt często mówią hermetycznym językiem, mówią w obecności dziennikarzy a nie za ich pośrednictwem do zróżnicowanego odbiorcy. Wydaje mi się jednak, że systematycznie oba środowiska uczą się wzajemnej komunikacji i widzą potrzebę uzupełniania swojego rzemiosła.


KK: Jaki jest stosunek naukowców w Polsce do popularyzowania własnych badań/nauki w ogóle? Czy istnieją formalne przeszkody, dla których naukowcy pracujący na publicznych/prywatnych uczelniach nie mogą się angażować w działalność popularyzatorską?

A po wyprawie w teren... próbki trzeba przeanalizować!
Prof. Czachorowski przy pracy
SC: Często bywa to stosunek chłodny i nieco pogardliwy. Bo podobno poważny naukowiec nie powinien się jakąś tam popularyzacją zajmować. To ponoć zadanie dla zwykłych nauczycieli.  Myślę jednak, że całe środowisko powoli dojrzewa do zmiany tego stosunku. Po pierwsze jest to chęć dotarcia do potencjalnych studentów i przemysłu, a więc popularyzacja jest traktowana jako forma promocji (autopromocji). Ja traktuję upowszechnianie wiedzy inaczej, jako misję uniwersytetu, gdzie student jest już zupełnie inny. Czyli dalej jest to kształcenie ale za pomocą innych form i sposobów, kształcenie skierowane do innego odbiorczy i mające coraz bardziej charakter kształcenia ustawicznego. Z jednej strony wynika to ze zmian demograficznych, z drugiej z faktu, że mamy coraz bardziej wykształcone społeczeństwo. Podsumowując, dla jednych popularyzacja jest to gorsza dydaktyka, dla innych jest to „trzecia kultura”, gdzie naukowcy informują o swoich badaniach bezpośrednio i nie tylko na sali wykładowej czy w czasopismach naukowych. Po drugie dla jednych popularyzacja jest tylko promocją uczelni (narzędziem), dla innych misją upowszechniania wiedzy w zupełnie nowym społeczeństwie, wykształconym i posługującym się nowoczesnymi technologiami informacyjnymi (a więc celem samym w sobie).
Przeszkody formalne na uczelniach są, bowiem do awansu i kariery akademickiej popularyzacja i dydaktyka praktycznie się nie liczą. Są tylko ozdobnikiem. Zawsze więc odbywa się to kosztem awansu zawodowego, liczby „renomowanych” publikacji itd. Popularyzatorzy traktowani są jako naukowcy gorszego „sortu” – „na pewno już nic nie potrafią w nauce zrobić, dlatego zajmują się dyrdymałami”.

KK: Jaki jest Pana zdaniem obraz naukowca w polskich mediach? Czy jest to obraz przyjazny, zachęcający do podążania w kierunku kariery naukowej?  


SC: Naukowcy cieszą się chyba dużym szacunkiem w mediach, zawsze dodają wiarygodności przekazywanym treściom. Raczej więc media odnoszą się przyjaźnie i z wyrozumiałością do naukowców. Dobrym wskaźnikiem jest liczba studiujących, w tym na studiach trzeciego stopnia – to w jakimś stopniu także skutek dobrego wizerunki nauki i naukowców w mediach..

KK: Do kogo, Pana zdaniem, nauka "popularna" powinna być adresowana? Czy do jakiejś grupy ludzi w szczególności? A jeśli tak - dlaczego?

SC: Do wszystkich, w tym do akademickich profesorów. Bowiem specjalista w jednej dyscyplinie najczęściej jest amatorem i „ignorantem” w innej (skutek dużej specjalizacji). Popularyzacja wiedzy czyli upowszechnianie wiedzy musi mieć charakter interdyscyplinarny. Zatem upowszechnianie wiedzy to ogólnospołeczne kształcenie ustawiczne. Ze zrozumiałych względów, skoro odbiorca jest bardzo zróżnicowany, to i popularyzacja (wolę słowo upowszechnianie) musi być zróżnicowana w formie, poziomie i środkach przekazu. Inna dla młodzieży szkolnej, inna dla dorosłych, inna dla przyrodników, inna dla humanistów itd. Najogólniej: mówić do ludzi a nie tylko w ich obecności, czyli koncentrować się na efektywnym przekazywaniu a nie tylko komunikowaniu bez patrzenia na efekt.

KK: Świetnie powiedziane! Dziękuję bardzo za rozmowę i Pański czas!

1 komentarz:

  1. Pan profesor jest rozchwytywany - to już drugi blog z wywiadem w tym tygodniu.

    OdpowiedzUsuń